Brak poczucia humoru to poważna ułomność, szczególnie w dzisiejszych czasach, w których nie ma świętości. A już na pewno świętością nie jest polityk.
Nie wie o tym pan Borys Budka, który chętnie nabija sobie bębenek popularności w telewizyjnym talk show, gdzie udaje luzaka w eleganckiej koszuli i uśmiechem numer pięć a la młody Tom Cruise, gorzej jednak, kiedy przychodzi mu się zbić z autentyczną a nie robioną na kolanach satyrą. Bańka pompowana z mozołem przez długie miesiące pęka. Z hukiem.
W jednym z odcinków „Ucha prezesa" wymyślono wątek romansu między panem Budką a panią Gasiuk- Pichowicz. Zabawne? Nawet tak, wszak politycy nam się kojarzą ze wszystkim, na pewno z jakąś dewiacją i chorobami oraz przekrętami i literalną głupotą, ale z pewnością nie z pożądaniem seksualnym. A więc w jakby tak spojrzeć z boku, mamy przełom, bo nagle polityk staje się obiektem pożądania. Jakby nowa epoka nastała. Pan Budka jednak jest mocno wzburzony i oczywiście daje temu wyraz.
„Ktoś nie miał żadnego pomysłu na to, w jaki sposób wpleść mnie w ten serial, więc wymyślił całkowicie fikcyjny wątek. Szkoda, że nie pomyślał, że tego typu wyssane z palca brednie, mogą dotknąć również moich najbliższych. A moja tolerancja kończy się w miejscu, w którym dotyka się mojej rodziny", i dodaje z groźną minką, jakże daleką od szerokiego uśmiechu z telewizyjnej kanapy a la Tom Cruise: „Każdy, kto mnie zna, wie, że mam poczucie humoru i duży dystans do siebie. No a z racji bycia politykiem, muszę mieć też grubą skórę. Niestety, to co zrobiono w ostatnim odcinku "Ucha Prezesa", nie mieści się już w kategoriach żartu czy kabaretu. To było żenujące" i dorzuca na pożegnanie, że dla niego „ten serial się skończył". Koniec świata.
On tak na serio. To, co powiedział, to nie był kiepski suchar, on to powiedział naprawdę. Tak wygląda naga prawda o polskich politykach, którzy latają po talk showach, udają luzaka, szczerzą się do selfie, a jeśli przyjdzie im się zbić z autentyczna satyrą, ostrą jak brzytwa i niepokorną, z wyobraźnią autorów humorystycznych skeczy, są dramatycznie bezradni i rzucają gromami. Na tym tle doszło do niesamowitego porozumienia ponad podziałami, bowiem szeryf PiS, czyli Patryk Jaki w swoim ukochanym medium, czyli na twitterze, napisał, co następuje: „Kabaret nie może krzywdzić nic nie winnej rodziny polityka. Twórcy powinni przeprosić". Ten też na serio. Powtórzę: twórcy satyrycznego serialu powinni według Wiceministra Sprawiedliwości przeprosić polityka za swobodnie puszczone wodze fantazji, za kreację, za pomysł. Taka jest Polska w 2017 roku.
To może czas, aby polscy politycy zamiast siedzieć godzinami w społecznościówkach i pisać dyrdymały na każdy temat, pooglądali sobie Saturday Night Live, gdzie z Prezydenta USA, Trumpa, zrobiono niepełnosprawnego mentalnie kolesia, który jest modelowym idiotą, ma umysł na poziomie kiepsko rozwiniętego sześciolatka, patrzy pożądliwie na każdą kobietę i na Putina, jest mizoginem, seksistą, seksoholikiem, nie wie, co mówi i co pisze na Twitterze. Jest pokazany jako człowiek niebezpieczny, nierozgarnięty i zwyczajnie głupi. Z jego ukochanej córki zrobiono zaś ożywioną, po milionie operacji plastycznych, zidiociałą i wypomadowaną Barbie, która udaje, że cokolwiek rozumie ze światowej polityki, robi na boku lewe interesy, a z jej ślicznego, opalonego męża ożywionego i nierozgarniętego kretyńsko uśmiechniętego Kena, z parciem na szkło i z umysłem ameby, za to z ego wielkości Kapitolu. I co? Ano kilka razy Trump coś tam palnął na Twitterze, ale do głowy by mu nie przyszło, żeby się skarżyć na cokolwiek i robić wielki szum, bo nawet on wie, że zrobiłby siebie idiotę. Tak panie pośle i panie ministrze, idiotę pozbawionego dystansu i poczucia humoru by z siebie zrobił. Czyli to, co robicie teraz z siebie wy.
Żaden z was nie jest tak ważny i potrzebny, jak o sobie myślicie. Każdy z was, osób publicznych, opłacanych z kasy podatników, musi, dopóki nie wprowadzicie cenzury, liczyć się z tym, że jest mięsem armatnim, materiałem na skecz i mem. Wasze rodziny niestety też. Taka to jest praca za kasę publiczną. Nie ma przebacz. Nie uczą was tego na szkoleniach za zyliardy, które dostajecie z kasy państwa albo z Unii, aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej? To może powinni. Jak najszybciej. Poczucia humoru nie da się wykuć na pamięć, trzeba je mieć. Historia z „Uchem prezesa" pokazała, jak bardzo go nie macie, jak wszystko bierzecie na serio i jak malutcy jesteście. Wstyd.
Samo to, że na polu walki o cenzurę satyry, bo tak nazywają się realnie miotane na prawo i lewo groźby obu panów, połączyły się nagle PO i PiS, jest niebezpieczne. Ale to już temat na kolejny tekst.
ZOBACZ TAKŻE:
Jaki będzie nowy program Karoliny Korwin Piotrowskiej "#Sława"?