Szołbiznes nie musi kipieć intelektem. Oby tylko nie raził napastliwą głupotą. Nie o intelekt chodzi w tym świecie nastawionym na błysk kariery. Szołbiznes ma być kolorowy, cekiniasty, czasem kiczowaty, ale aby nie wzbudzać jedynie pogardy i szydery - powinien być wiarygodny. No właśnie..
U nas „ikonami mody" zostają celebrytki w pożyczonych ciuchach i butach, wybranych przez stylistki. Same często nie mając gustu za grosz, nagle stają się wzorcem dla innych. A ci inni, wbrew temu, co media i światek mody myśli, szybko domyślają się prawdy. Że taka z owej celebrytki „ikona" mody jak z koziej d..y trąba. Stad jeden krok do szydery i hejtu.
I nagle w tym świecie, w którym królują ubrane przez kogoś miłe panie w szpilkach „nude" i rozkloszowanych pańciowatych sukienkach, szafiarki ubrane w barterze przez tanie sieciówki, żyjące z kieszonkowego od rodziców, pojawia się ktoś, kto nie dość, że ubiera się sam, stylistów nie ma, to jeszcze kupuje to, co na siebie zakłada. A zakłada najlepsze światowe marki. I wygląda w tym obłędnie. I drogo....Potem ten ktoś jeszcze idzie do talk show Wojewódzkiego i mówi otwarcie o tym, że na polskich ściankach mamy paradę wypożyczonych ciuchów, noszonych przez kilka modnych pań pod rząd... i że to obciach. No bo jak inaczej to nazwać?
Tą postacią jest Sara Boruc. Żona Artura Boruca, bramkarza, kontrowersyjnego sportowca, który jak zrobi akcję na boisku, to mówią o tym wszyscy, a jak coś powie o polskiej piłce nożnej, to też mówią o tym wszyscy. Bo ma język niewyparzony i bywa boleśnie szczery. Nic dziwnego, że przypadli sobie z Sarą do gustu, bo ona też jak coś powie, zrobi czy na siebie założy (bo Artur, póki co, nie jest blogerem modowym), to wszyscy o tym plotkują.
Długo czekałam na spotkanie z Sarą, bo rzadko bywa w Polsce. Byłam jej bardzo ciekawa, ale coś mi mówiło, że to fajna babka. I nie zawiodłam się. Zebrałam, informując o tym, że będzie gościem w programie, rekordową ilość hejtu - podejrzewam, że po emisji programu będzie go jeszcze więcej, wszystko w imię zasady - im więcej hejtu, tym większy sukces.
Jaka jest Sara Boruc, dziewczyna, która elektryzuje polskie media? Ma ten dar, którego w polskim szołbiznesie bardzo brakuje - jest szczera, zabawna, nie myśli, o tym, czy kogoś urazi, ale o tym, czy to, co mówi ma sens. Nie jest zachowawcza ani w sposobie ubierania się ani mówienia. To super cecha. Dlatego telewizja powinna, moim zdaniem, pokochać ją bardziej. Bo na nią chce się patrzeć. Na jej miny, na jej ciuchy, na to, jak stoi. A „przy okazji" ma wbrew pozorom i typologii „ładnej dziewczyny bogatego piłkarza", coś do powiedzenia, nie pozując przy tym na mleczną siostrę Wisławy Szymborskiej czy Kazimiery Szczuki, o Marii Curie nie wspomnę. Ona nie udaje intelektualistki, która o wszystkim wszystko wie. Coś mi mówi, że nie napisze ani poradnika psychologicznego, ani kulinarnego, ani nawet o modzie. I dobrze. Jest sobą. A to czasem w dzisiejszych czasach jest najtrudniejsze.
To będzie ciekawe, zabawne spotkanie. A poza tym - po raz pierwszy w życiu ktoś mnie przegadał! Musicie to zobaczyć...