W środę o godz. 14:30 zakończyliśmy zdjęcia do ostatniego w tym sezonie odcinka "Magla towarzyskiego". Ktoś mnie ostatnio zapytał, czy pani nie żal robić taki program, czy nie ma pani wrażenia, że się marnuje, bo kiedyś przecież opowiadała pani o filmach, a teraz o tyłku Dody. Odpowiedziałam szczerze - nie, to moja praca, szołbiznes należy traktować jako osobny temat do dyskusji, nie tylko przez pryzmat plotkarskiego portalu. A o filmach nadal opowiadam, tyle że nie w telewizji.
Zastanawia mnie, dlaczego padają takie pytania, że niby dlaczego "poważne" dziennikarstwo nie może być o szołbiznesie? Bo to taka niepoważna sprawa? Może tak, ale idę o zakład, że każdy w tym kraju wie, kim jest Doda czy Górniak, a nie jest w stanie wymienić wszystkich ministrów rządu. Bo popkultura, ten niepoważny szołbiznes, zajmuje ważne miejsce w naszym świecie, chcemy tego czy nie. Wyrzucony drzwiami wciska się oknem i nie ma na to rady. Jest integralną częścią naszego świata. I zasługuje na pogłębione podejście do tematu. Nie bez poczucia humoru, bo jest to podstawa ciekawego opowiadania o tym świecie.
Właśnie - osobną sprawą jest to, czy polskie gwiazdy, celebryci, jak zwał tak zwał, są gotowe na obecność programów, które kłują w ich nadęty do niemożliwości balon zwany również ego. Programów, które nie muszą być grzeczne, nie polegają na wylewaniu konteneru wazeliny i robienia sobie "pucio- pucio". Programów z założenia niepoprawnych politycznie. Zabawnych. Wzbudzających kontrowersje.
Z tym jest totalny problem i to duży. Napisałam to w mojej książce i powtórzę: im bardziej gwiazda opowiada o tym, jakie to ona ma poczucie humoru na własny temat i dystans do własnej osoby, jak lubi się z siebie śmiać, tym bardziej należy się bać, bo jest kompletnie inaczej. Polskie gwiazdy w swojej masie to nadęte, niepewne siebie postacie, przekonane o omnipotencji i genialności, odporne na jakiekolwiek uwagi. Zero dystansu. Zero poczucia humoru. Za to dużo nieuzasadnionej niczym, a już na pewno nie wybitnym talentem, pewności siebie. No cóż, gdyby głupota mogła unosić, wielu latałoby jak satelita...
Gdyby parę polskich lansowanych gwiazd żyło w Stanach, Anglii czy we Francji, nie wychodziliby z sądu, bo musieliby pozwać wszystkich prowadzących takie programy jak na przykład "Magiel" do sądu. Tam nie ma świętości. Nie ma tabu. Jesteś sławny? Znany? Bogaty? Musisz liczyć się z tym, że nie ma lekko, na pewno nie jest miło, rozjedziemy cię przy każdej nadarzającej się okazji, a tych zwykle w gwiazdorskim życiu nie brakuje. Owszem, zawsze w każdym kraju jest grupa, bardzo elitarna gwiazd, które się szanuje. Na coś takiego zarabia się jednak latami zwykle pracą, talentem, a nie pokazywaniem tyłka czy ekshibicjonistycznymi wywiadami bądź sesjami w mediach. Cóż, nie każdy ma talent większy niż tylko do pokazywania się i noszenia sukienek, nikt nie obiecywał, że będzie sprawiedliwie. Zwykle krzyczą i burzą się ci od ścianek, sukienek, lasu. To oni czują się pokrzywdzeni, szykanowani, mimo że na prawo i lewo opowiadają o swoim rzekomym dystansie do własnej osoby. Burza się, bo nawet najmniejsza krytyka, dowcip burzy ich i tak niepewną medialną egzystencję, ich byt. Bo ich całe życie to te imprezy, wywiady, sesje, nie zagrają nigdy wielkiej roli, nie napiszą mądrej książki, nie nagrają przeboju na lata. Nie mówiąc o tym, że nie zrobią żadnej kariery międzynarodowej, ani nie wynajdą lekarstwa na raka. Gdzieś w chwili słabości, może mają chwilową świadomość jak bardzo są sztuczni, wymyśleni, nieprawdziwi i pewnie dlatego strasznie się boja, że ktoś, na przykład wygłupiając się w takim "Maglu" lekko nakłuje ich kolorową i niby bajkową, a w rzeczywistości dość smutną i żenującą egzystencję wymyśloną na użytek kolorowych pism do czytania u dentysty czy w toalecie. Bo oni w ten wymyślony świat wierzą. Że są gwiazdami, że są kimś, że znaczą cokolwiek więcej poza to, czy na ściance założyli trampki czy kozaczki i czy jakieś media, złaknione newsa to podchwycą.
Piszę to, bo mamy za sobą bardzo ciekawy sezon programu, pełen wielce interesujących przykładów na to, że nadchodzi coś, czego wielu się boi. Nadchodzi koniec świata celebrytów i gwiazd, jaki znaliśmy do tej pory. Nie tylko dlatego, że jest kryzys, ale także dlatego, że ludzie, wbrew temu, co celebryci o nich myślą, nie są bandą tępych i niewidomych kretynów. Znają coraz lepiej mechanizmy, które decydują o tym, że lansowany jest ten a nie ktoś inny. Domyślają się, co albo kto stoi za wieloma karierami. Są ciekawi tego, co decyduje o tym, co jest lansowane, modne, a co nie.
Wchodzi na rynek pokolenie, które celebrytom gotuje Armagedon. Które tym światem bezlitośnie gardzi, przy jednoczesnej wielkiej ciekawości mechanizmów, jakie nim rządzą. Idą nowe czasy, idzie młode pokolenie, które nie zna litości.
To pokolenie, a wiem o tym, bo spotykam się z nimi często ostatnio, ogląda między innymi "Magiel", który dla paru smutnych, niezdolnych i nadętych postaci jest szambem, ale dla większości, która głosuje wiernie od lat pilotem, jest programem, który pokazuje bolesne często kulisy sławy...
Do zobaczenia w następnym sezonie!