Nowy felieton Karoliny Korwin Piotrowskiej: "Kwestia wagi ciężkiej"

Felietony Karoliny Korwin Piotrowskiej
Felietony Karoliny Korwin Piotrowskiej

„Opasła się". „Zapuściła się". „Znowu przytyła?" - takie oto zatroskanie figurą Ewy Farnej objawiają ostatnio plotkarskie media. Staram się zrozumieć ten fenomen mediów brukowych, które w Polsce niesłusznie stawiane są na piedestał, traktowane poważnie, znacznie lepiej niż na to zasługują. Bo to, w gruncie rzeczy, grupa średnio albo źle opłacanych sfrustrowanych ludzi, którzy pracują w niby redakcjach, które bardziej przypominają call center i którzy nawet często nie podpisują swych „dzieł". Bo i tak nikogo nie interesuje, kto to napisał. Kto ma odwagę przyznać się z imienia i nazwiska do autorstwa czegoś takiego...

Ale Farna ostatnio interesuje owych „dziennikarzy" nie z powodu, że fajnie śpiewa, jest gwiazdą, bardzo dobrą jurorką, która angażuje się w swoją pracę, a nie tylko odwala dniówki, ale dlatego, że się „spasła". News goni news, klik goni klik na kolejnym portaliku, bo nic tak nie cieszy gawiedzi jak spaślakowata celebrytka, prawda?

Ewa Farna, choć stara się w tym wszystkim jeszcze zachować klasę i poczucie humoru, w końcu w "Dzień Dobry TVN" powiedziała: "Bardzo bym chciała, żebym generowała zainteresowanie, a niestety boję się, że zainteresowanie generuje moja waga, a nie ja. A to mnie niestety już zaczyna trochę wkurzać, bo to jest niefajne, że moja praca, którą robię i pracuję na to by śpiewać, jurorować... Pracuję mocno przez ostatnich osiem lat i to idzie wniwecz tylko dlatego, że nie ważę 20 kilo razem z łóżkiem".

Słucham tego i rozumiem nieuniknione nerwy, szczególnie jako osoba, która publicznie bywa nazywana kolejno: grubą świnią, pontonem, wielorybem, grubą krową. Szczególnie jest tak po tym, jak poszłam ostatnio na premierę pewnego filmu i potem dowiedziałam się, jaka jestem beznadziejna. No i gruba oczywiście.

Z jednej strony mamy, podobno, tolerancję, dla wszystkich i nawet przesadną poprawność polityczną, ale w z drugiej, w codziennym zyciu zbyt łatwo nazywa się kogoś epitetem, który nie określa jego walorów umysłowych, ale uderza w wygląd. I ktoś, kto jak Ewa Farna czy ja "nie waży 20 kilo razem z łóżkiem" przez tak zwanych "dziennikarzy" brukowych portali nazywany jest spaślakiem. Bo ośmielił się wyjść z domu, do ludzi i nie być przy tym w rozmiarze zero. Bo przecież wszyscy mamy być jak trzcinki. Ba, my jesteśmy jak te trzcinki, a już zapewne dotyczy to autorów tych medialnych wypocin.

Ostatnio jedna z takich osób, sama dość pokaźnych rozmiarów, tłumaczyła mi, dlaczego "gruba Farna" to jest super temat. Bo się klika. Bo jak dadzą newsa o tym i jeszcze doprawią odpowiednimi zdjęciami, to ludzie klikają jak szaleni. A co by było, gdyby oni jednak takich newsów, że tak powiem, prosto z odbytnicy robionych, jednak nie pisali? Czy wtedy upadliby? Jak myślicie?

podziel się:

Pozostałe wiadomości