Bardzo lubię Michała Piróga. To świetny człowiek, pełen fantazji, bardzo inteligentny, ale od kilku dni jestem w szoku. Od jakiegoś czasu słyszałam, że pisze książkę/robi wywiad rzekę. Książkę pisaną nie przez Michała, a przez dziennikarkę, która zasłynęła tym, że napisała książkę o „mamie Madzi", którą ludzie zbojkotowali, a księgarnie nie chciały jej sprzedawać. To ważne by zaznaczyć - już na starcie do pomocy Michał wziął albo dostał kogoś, kto zyskał w środowisku mediów tytuł „hieny". Postać bardzo kontrowersyjną. Czytałam to dzieło, byłam w szoku, bo nie ma nic gorszego niż dorabianie ideologii do próby zarabiania pieniędzy na śmierci dziecka i na całym medialnym, żenującym cyrku, który potem wybuchł. Ale to nie moje życie i nie moje wybory. Na szczęście publiczność tabloidów żerujących na mamie Madzi nie pokrywa się z tymi, co wydają pieniądze na książki.
Ale wróćmy do Michała. Książka jak książka. Brawo za poczucie wartości, że piszemy w tak młodym wieku autobiografię. Plotek tam wiele nie ma, najlepszy medialnie fragment - nie wiem, po co – już wylądował w brukowcu i ludzie już o tej książce, czy to się Michałowi podoba czy nie, werdykt wydali. Jak ktoś był uważnym czytelnikiem prasy „people" w ostatnich latach, to bez najmniejszego trudu rozpozna, o kim Michał mówi. Nie wiem, jaka będzie reakcja rozpoznanych. Trochę się tego obawiam.
Ale ważne jest co innego: wywiad, którego Michał udzielił do jednego z tygodników. Abstrahując od okładki i umieszczonego na niej cytatu, ciekawe jest to, co w środku możemy przeczytać. Padają nazwiska osób publicznych, dziennikarzy, w kontekście bycia gejem, a nie padają nazwiska żadnych polityków, o których Michał mówi, że są prawicowi, oficjalnie są homofobami, ale nieoficjalnie mieszkają z chłopakami albo są klientami gejowskich agencji towarzyskich.
Chodzi mi o to, że wisi mi, czy jakiś celebryta jest gejem. Jego życie, jego sprawa. Plotek jest cała masa, o każdym. Niech sobie robią, co chcą. Ale wypowiedź Michała o kolegach z branży, co przeczytałam sobie na forach, wzbudziła w narodzie chęć organizowania nagonek na wszelkich krypotogejów, masowe ujawnianie, a chyba nie o to raczej chodziło.
Ważne jest co innego - dlaczego padają nazwiska celebrytów, którzy nie żyją z moich podatków, a nie pada nazwisko żadnego z posłów, o których Michał mówi, a którzy żyją z naszych podatków? Oni, udając orędowników walki z homoseksualistami, prawami związków partnerskich, oszukali swych wyborców, bo w czasie wolnym wolą towarzystwo mężczyzn i balety w gejowskich klubach. Może wyborcy w demokratycznym kraju powinni wiedzieć, o kogo chodzi, bo wygląda na to, że spora grupa z nich głosowała na kłamczuszków, którzy teraz za podatnicze pieniądze żyją sobie jak pączki w maśle. To czysta hipokryzja. Łatwiej tak było? Zabawniej? Sama nie wiem. Czyżby Michał się przestraszył? A może łatwiej podać z nazwiska i w konkretnym kontekście celebrytę, niż polityka? Zamiast nazwisk kolegów z mediów lepiej było i odważniej podać nazwiska politycznych kłamczuszków.